Grudzień

W grudniu Władko przechodzi samą siebie. Zaczyna raczkować, wczoraj patrzę na nią kątem oka, czy jeszcze na tej podłodze dycha, a ona prawie siedzi. Szósty miesiąc nam się zaczął, nie wiadomo nawet, kiedy to zleciało.

Bloga miałam pisać, ale weny było brak. Nie chciałam Wam smęcić, jak to mi źle i niedobrze, bo w końcu mam tyyyle wolnego czasu.

Władko jest przekochane i przecudowne. Chociaż nieznośne i męczące, to coś w tym macierzyństwie jest, że wystarczy  uśmiech, i już w dupala dziecku nie dasz 😉

Uwielbiam te nasze wspólne momenty, jak rano budzi się przede mną, i czeka aż ja wstanę. Chociaż ma robaki w tyłku, leży w jednym miejscu i gapi sie przez okno, dopóki ja sie nie obudzę. A potem wita mnie ta szczerbata, roześmiana gęba, i dotacza się do mnie jak kulka. Leżymy sobie, rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Jest nam razem dobrze 😉


Dodaj komentarz